piątek, 26 lutego 2010

WEEK 2 (11-17 styczeń 2010)

Poniedziałkowy dzionek zaczynam zgodnie z planem na delegacji w fabryce silników z nowym zespołem audytorskim. Na szczęście większość załogi stanowią kobiety więc szybko się przyzwyczajam do nowej mowy. Rozmowy z klientami także idą raczej dosyć gładko ze względu na wieloletnią współpracę z tą spółka. Już w pierwszych dniach zauważam jednak nieświadomy brak zaufania do własnego słuchu. Chodzi o pewien „konflikt” interpretacji informacji odbieranych wzrokowo (poprzez odczytywanie z ust) i drogą słuchową. Niemal całe życie wzrok był dominującym przekaźnikiem informacji z zewnątrz (wszystko co jest poza zasięgiem wzrokowym jest tajemnicą) a słuch ograniczał się praktycznie tylko do roli wspomagającej. Najprostszy przykład: widzę ściągnięte usta do kształtu, „o” ale bez wspomagania słuchowego można to zinterpretować jako „o” albo „u” bo do tych głosek stosuje się niemal identyczny układ ust. Natomiast przy wspomaganiu słuchowym uszy podpowiadają, czy jest przy tym niski mruczący głos przy „u” czy wysoka zdecydowana samogłoska przy „o” i tą drogą słuch ułatwia odgadnięcie jaka głoska pada z ust rozmówcy. W wyniku przeprowadzonych przeze mnie badań wyszło, iż przy aparatach słuchowych de facto odróżniam tylko 4 typy głosek dźwiękowych przy przeciętnych warunkach akustycznych (wspomniane we wcześniejszych postach) i 5 typów głosek odczytywanych z ust. I tak na podstawie takiej kombinacji staram się odgadnąć przynajmniej kontekst wypowiedzianych wyrażeń przez rozmówcę. Natomiast implant dostarcza kilka nowych podpowiedzi (m.in. bardzo wyraźne „ą” i „ę”) i przez co od czasu do czasu nieświadomie ucho wyłapuje pełne słowa ale ze względu na wypracowany już mechanizm rozumienia mózg wciąż nie traktuje poważnie informacji odbieranych tylko słuchowo i czasem dopiero po kilku chwilach się orientuję, że uszy prawidłowo zinterpretowały niektóre słowa i muszę na nowo poukładać w głowie całą treść przekazaną przez rozmówcę w celu przeanalizowania kontekstu wypowiedzi :)

Przerabiam dużo danych finansowych elektronicznie więc mam nieco spokoju z szelestami papierów i mogę się maksymalnie skupić na pracy. W czasie audytu pada mnóstwo angielskich specjalistycznych zwrotek takie jak „retrospective price adjustment” czy „warranty accrual”. Fajnie się ich słucha angielskich słówek zwłaszcza te angielskie głoski takie jak „aj” przy „price” są łatwe w odbiorze. Nowe wrażenia słuchowe ułatwiają mi też kontrolę własnej wymowy angielskich słówek.

I wreszcie pod koniec roboczego tygodnia klapię na kanapę padnięty zarówno od armagedonu akustycznego jak i wysokimi obrotami na delegacji i wpadam przypadkiem na słynny serial „Alternatywy 4”. Napisy dla niesłyszących się nieco opóźniały więc mogłem na bieżąco sprawdzać ile zrozumiałem z dialogów. Aktorzy mówią bardzo spokojnie i wyraźnie więc sporo udaje się automatycznie odczytać z ust. Niemniej jednak implant coraz częściej mi podpowiada. Zauważyłem przy tym jak niewiarygodnie dużo tekstu się obcina i przekształca w napisach a przecież cały urok leży właśnie w m.in. w stosowaniu takich wyrażeń. Przykład: pamiętam taką scenę z „Parszywej dwunastki” gdzie rozdają niezbyt smakowicie wyglądające zupy żołnierzom i jeden z żołnierzy w odpowiedzi na pytanie towarzyszy „I jak?” mówi „Chyba w coś wdepnąłem.” a napisy pokazały coś w rodzaju „Niedobre” i kropka … mieszanina radości i smutku. Wygląda na to, że będę musiał zrobić przyśpieszony kurs na słuchanie, zwłaszcza iż ostatnio TVP wstrzymało emisję napisów w ulubionym dzienniku „Teleekspress” :( (Więcej info tutaj: http://www.onsi.pl/info,2235.html)

Zaczynam powolutku słyszeć na same implantowane ucho. Najbardziej słychać samogłoski (przeważnie samogłoskę „a”) reszta głosek jest bardzo cichutka. W piątek implant nieoczekiwanie nabiera mocy, pomimo że nic nie ruszałem w procku, a może to moje ucho staje się bardziej wyczulone… kto wie? W sobotę rano przełączam się na III program, i pomimo iż znajdowałem się w stosunkowo spokojnym otoczeniu, o mało co nie dałem się znokautować wzmocnieniami … teraz to już prawie mogę porównać wrażenia do wspomnianego wcześniej teledysku „Equilibrium”. Moc zaskakuje, zwłaszcza iż II program również dał niezłego kopa i przyzwyczajałem się do niego ponad 1,5 tygodnia. Oczywiście potęga ciekawości nie pozwala ani myśleć o powrocie do starego programu i zmuszam mózg do przyjęcia nowych wyzwań :)

czwartek, 25 lutego 2010

Pierwszy weekend + nieco o baterii

Według planu inżyniera przełączenie na drugi program ma nastąpić dopiero po tygodniu, niemniej jednak decyduję się przełączyć już w piątek z dwóch powodów: po pierwsze, tydzień po podłączeniu przypadłby na dzień kiedy mam delegację i wolałbym przyzwyczajać się do nowych mocniejszych wrażeń w spokojniejszych warunkach, a po drugie, już zdążyłem się powoli przyzwyczajać do pierwszego programu i zżerała mnie już ciekawość wrażeń na kolejnych programach :) Kolejny program nadaje tak mocne impulsy, że głowa potrzebuję znacznie więcej czasu aby wrócić na swoje miejsce :) Praktycznie zawsze po przełączeniu jest pewien etap samego przyzwyczajania się do nowych wrażeń i dopiero po jakimś czasie gdy mózg nieco się oswaja z nowymi impulsami elektrycznymi poznaje się nowe dźwięki. W sobotę kończy mi się druga seria baterii. Baterie Acoustic Extra Advanced wytrzymują w granicach 40-50 godzin ciągłej pracy (co daje przeciętnie 3,5 dni kalendarzowych) Patrząc na inne wypowiedzi użytkowników implantów wygląda na to, że taki jest standardowy okres użytkowania baterii i dodatkowe obciążenie akustyczne przez wkładkę raczej nie ma istotnego wpływu na długość działania baterii (wymiana jednej baterii co 2 tygodnie w samym aparacie to jak nic w porównaniu z wymianą 3 baterii co 3-4 dni). Jeszcze na rynku występuje Rayovac Cochlear, który zgodnie z deklaracjami sprzedawcy cechują się dłuższym działaniem o 30%. Na chwilę obecną cena jest wyższa o 40% od Extra Advanced- czyli przeprowadzając prosty rachunek- za komfort rzadszej wymiany baterii (o 1 dzień później) trzeba by dopłacić ok. 9 zł za 60 sztuk. 60 sztuk starczy średnio na 2 miesiące z kawałkiem- co ostatecznie daje dodatkowe 4 zł na miesiąc. W sumie to nieźle- prawdopodobnie przy następnym zamówieniu zdecyduję się na typ Cochlear w celu przetestowania ich mocy. Na weekend planuję nieco wyciszenia, większość czasu spędzam w domu i u rodziców. Przy rodzinnym stole zauważam, iż znacznie trudniej się rozumie ojca z bardzo niskim basowym głosem- trochę to mnie zaskakuje, bo przed implantowaniem było zupełnie na odwrót. Możliwie, że mózg już tak mocno się przyzwyczaił do nowych wysokich tonów, że mózg dziwnie się czuł przy samych basowych głosach :) Także inne osoby zaimplantowane w podobny sposób się wypowiadały… mam nadzieję, że po przyzwyczajeniu się nie będzie tak źle- czas wszystko pokaże :)

niedziela, 14 lutego 2010

Pierwszy implantowy tydzień

Ani się obejrzałem i miesiąc zleciał jak z bicza strzelił. Życie nabrało takiego tempa a wrażeń przy tym tyle, że hoho. Brakło czasu nawet na porządny sen i dopiero jak kurz po akustycznym tornado nieco opadł- udaje mi się znaleźć małą chwilkę by przerobić spisane w biegu „chusteczkowe” notatki na blog’owy tekst :)

Po porannym implantowym przywitaniu najwyższy czas zwiedzić niemal już zapomniane progi biurowca i stawić czoła niezliczonym ciekawskim pytaniom kolegów z pracy ;) Rozmowa z kolegami przychodzi mi z trudem, ale nie ze strony słuchania tylko w… mówieniu gdyż nie poznaję własnego głosu :) Przede wszystkim uderzają te zupełnie nowe wysokie tony. Mózg się czuje obco z nowymi dźwiękami własnej mowy i przez co samokontrola mowy ulega komplikacji- po prostu czasem mnie zatyka przy wymawianiu wysokich tonów :) Muszę się mocniej koncentrować aby płynnie wymówić pełne zdania. Trochę to nawet pomaga bo z powodu niecierpliwej natury i szybko przebiegających myśli moja mowa jest zdecydowanie za szybka :)

Zasiadam za biurkiem, włączam laptopek i biorę się do codziennego wertowania specjalistycznych pism… oj, po każdorazowym przewróceniu kartek muszę nieco odetchnąć… to szelest papieru jest tak intensywny niczym dźwiękowe armagedon :) Aż się boję, co się będzie działo w przyszłym tygodniu na delegacji u klienta gdzie przeważnie się weryfikuje całą masę papierków :) Na szczęście mam lekkie klawisze w laptopku więc klikanie idzie spokojnie (na co zwracała uwagę kilkakrotnie cyborg na ci.hell.pl) i czym prędzej rozkręcam się w robocie.

W ciągu tygodnia czasu do czasu podsłuchuję rozmowy innych pracowników ale wciąż ciężko cokolwiek zrozumieć bez patrzenia w twarze w rozmówców. Staram się aktywnie uczestniczyć na wszelkich lunchowych spotkaniach w celu zapewnienia maksymalnego treningu słuchowego. Dodatkowo słucham różnego rodzaju muzyki przez cewkę indukcyjną podłączoną do laptopa (tryb „T”) Dopiero w muzyce dostrzegam przyjemniejsze strony wysokich tonów- zwłaszcza te niesamowicie relaksujące nuty płynące z pianina i gitary. Inne instrumenty (m.in. skrzypce) w dalszym ciągu są raczej ostre i niezbyt przyjemne- ale myślę, że to kwestia przyzwyczajenia (lub inaczej: odpowiedniego przeprogramowania mózgu ;)

Najmocniejsze nowe wrażenia słuchowe: łyżeczka vs. kubek- aż zęby mi dzwonią i ręką jak automatem mieszam kawkę bez stukania. Dzwonienie kluczy- 3x mniejsze tempo przekręcania. Mielenie kawy w ekspresie- o mało co mi uszy nie odpadają. Odkładanie słuchawki telefonu stacjonarnego przez pracowników- jakby walili mi słuchawką prosto w głowę ;) Bombardowanie dywanowe dźwięków przy segregowaniu odpadów: 4 wielkie worki plastików, wielkich kartonów papieru, szkła i puszek uzbieranych w ciągu ostatniego miesiąca w garażu- może niekoniecznie rozkosz muzyczna, ale jaki miód w duszy od nowych wrażeń :)