czwartek, 11 sierpnia 2011

Dźwięki podążają za każdym ruchem...


Biegnę... biegnę głęboko w las, biegnę wśród strzelistych konarów drzew, pochylone gałęzie zamieniają leśną ścieżkę w ciasny leśny tunel. Rozkoszuję się również wydobywającym się spod butów miękkim chrzęstem piasku, szorstkim chrupotem żwiru, aksamitnym szelestem zeschniętych liści czy delikatnym chlupotem strumyków\. Zatrzymuję się na chwilę by nabrać trochę tchu, do uszu natychmiast dochodzi świst głębszych oddechów zmęczenia. Spoglądam wyżej na czubki drzew. Przymykam oczy i pozwalam nielicznym promieniom słonecznym przebijającym się przez otulającą ze wszystkich stron gęstwinę liści ogrzać moją twarz. Wsłuchuję się w szept wiatru śmigającego pomiędzy pniami drzew* (*nowoodkryte dźwięki dzięki implantowi słuchowemu).

Wsłuchuję się głębiej w las... Posłuchajcie... www.niezapominajki.pl/Obrazki/Spiewajace%20ptaki.pps (ściągnijcie prezentację + włączcie tryb "Slide Show")



Ach, co za rozkosz korzystać z tak szerokiego wachlarza barw dźwięku (implant wyłapuje odgłosy wszystkich ptaków z prezentacji). Czasem natłok tych "śpiewów" w lesie potrafi być tak ogromny, że aż ratuję się zasłonięciem uszu i z niedowierzaniem rozglądam się wokoło... Mam wtedy nieodparte wrażenie jakby każda gałąź była gęsta od gromady ptaków chcących się nawzajem przekrzyczeć.


Zatem wygląda na to, że implant dostarcza naprawdę szerokiego spektrum dźwięków. W samych tylko aparatach słuchowych najzwyczajniej bym pobiegł dalej pozostawiając za plecami niemal cały orszak dźwięków natury.


Jak zatem wygląda sytuacja akustyczna w samych aparatach? W w/w prezentacji najlepiej usłyszałbym odgłosy sowy i puchacza. Jest w tych odgłosach dużo niskich tonów więc, logicznie rzecz biorąc, nie byłyby trudne w odbiorze. Przy czym na pewno czegoś by mi w nich brakowało... odgłosy byłyby dosyć monotonne i praktycznie w rodzaju "u uuu, u uuu...". Implant dodał do tych odgłosów znacznej głębi i zróżnicowania. Brzmiały bardziej jak "u Uyyyuu, u Uyyyu...". W samym aparacie słuchowym słyszalne byłyby również odgłosy kukułki, mewy śmieszki (ale zwykłej mewy już nie) oraz kosa, ale tylko przy największym wzmocnieniu akustycznym i poprzez cewkę indukcyjną. Podobnie jak wcześniej, w każdym z nich brakowałoby swoistej głębi. Najgłośniejszy, w samym aparacie słuchowym byłby kos, przy czym ograniczałoby się to do równomiernego popiskiwania. Odgłosy pozostałych ptaków... pozostałyby kompletnie nieodbieralne.
IMPLANTOWICZE, pls dopiszcie w komentarzach jakie jeszcze akustyczne ciekawostki was spotkały na łonie natury :)