poniedziałek, 12 września 2011

Sierpień 2010: „Hybrydy” miesiąc ósmy

Po niemal miesięcznej chorobie przyszedł najwyższy czas na zmianę na wyższy bieg w procesorze. I tak doszło do opóźnienia o pół miesiąca w stosunku do wstępnych terminów ustalonych przez inżyniera. Pomimo powrotu do zdrowia nowy program okazuje się być niezwykle mocny i uderzająco intensywny. Znów muszę być ostrożny przy porankowych włączeniach. Świat dźwięków znacznie się rozszerza, dochodzą również całkiem nowe dźwięki, a dotychczas odkryte wrażenia nabierają ostrzejszego wymiaru. Okupione to zostaje, dużym wysiłkiem i skupieniem, ale warto to zrobić.



Rozpoczynam ćwiczenia z programem komputerowym „Świat dźwięków Otta” (płytkę z programem można uzyskać bezpłatnie od firmy Med-el Polska). Jest to bardzo ciekawy program do ćwiczeń dostarczający całkiem sporego zapasu dźwięków do przesłuchania i przećwiczenia. Najbardziej zaskakujące doświadczenia miałem w części dotyczącej instrumentów muzycznych - skrzypce już okazały się być dla mnie przyjemne w słuchaniu i odgadywałem je bez problemu, natomiast ciężko było mi odróżnić flet od trąbki. Ogromna różnica pomiędzy aparatem słuchowym a implantem wystąpiła nawet przy tak nieskomplikowanych instrumentach muzycznych jak bębny. Przy samym aparacie słuchowym bębny brzmią niczym jednopłaszczyznowe „pum, puuuum, pum”. Natomiast w implancie słuchowym bębny brzmiały w stylu „pum, buuyym, pum” – dając wrażenia znacznie głębsze, odczuwalne całą duszą. Skrzypce, kontrabas czy saksofon to jak porównanie szarej deszczowej chmury do pełniącej się wszystkimi kolorami tęczy. Przy aparacie słuchowym instrumenty te brzmiały jak lekko falujące jeziora. Natomiast przy implancie morze dźwięków raz gwałtownie wzbija się kilkumetrowymi falami, raz wpada w ostre wiry, raz płynie spokojnie… aż kręcę głową ze zdumienia. Zauważyłem zależność efektów ćwiczenia od otoczenia, w którym często przebywałem, np. część programu dotyczącą odgłosów z miasta i narzędzi ogrodniczych przeszedłem bez pudła. Dwuipółletni synuś Filipek (słyszący) również z ogromnym zainteresowaniem ćwiczy ze mną na tym przyciągającym jak magnes programie i codziennie się o niego upomina.


Po powrocie do pracy odbywam kolejne szkolenie z soft- skills. Poziom rozumienia i tutaj okazał się być na całkiem przyzwoitym poziomie, dzięki czemu mogłem spokojnie się włączać w wieloosobowe dyskusje. Również i po wykładzie nie czułem zmęczenia i mogłem jeszcze ze sporym zapasem energii kontynuować program dnia z rodziną (w aparatach słuchowych zwykle już po 20 minutach byłem na tyle zmęczony, że nie miałem sił kontynuować wykładu).


Późnym wieczorem klapię na kanapę i włączam „Wiadomości”. Co za różnorodność głosek dostarczona mi przez nowy program w procesorze! Wszystkie wysokie głoski stały się tak wyraźnie „namacalne” i w dodatku ładniej się zlewają - w tak dużym stopniu, iż odczytując z ust rozumiem większość informacji i to bez większego wysiłku. Dla ciekawości zamykam oczy i rozkoszuję się nową różnorodnością głosek. Wprawdzie wciąż nie jestem w stanie rozumieć tylko ze słuchu, ale niespotykana dotąd słyszalna liczba głosek i przy tak wysokim poziomie wyrazistości znacznie podniosła mnie na duchu i nabrałem wiary w możliwość samodzielnego słuchania.