Na dłuższym spacerku z synusiem... byle jak najdalej od miejskiego zgiełku i nieustannego wyścigu z czasem... Nagle czuję na twarzy ciepłe migoczące promienie słoneczne, odruchowo przymykam oczy korzystając w pełni z jej uroków... po chwili otulają mnie lekkie i miękkie dźwięki niczym muśnięcie delikatnymi liścmi duszę... podnoszę powoli powieki i oczom ukazuje mi się kolejny cud natury...
Wcześniej, tylko w aparatach słuchowych, praktycznie mogłem w tym przypadku cieszyć się tylko oczami... a teraz mam podwójny miód duszy ;) Choć do ideału w rozumieniu mowy jeszcze mam daleko, to już teraz wiem, że przynajmniej dla dźwięków otoczenia nigdy nie zrezygnuję z hybrydy :)))
Miło to czytać, sama się zastanawiam jak pięknie to Pan przedstawia - czy korzyści z implantu są aż tak doskonałe !!
OdpowiedzUsuńA nad mową zawsze trzeba pracować - także jak się słyszy !!!