wtorek, 22 grudnia 2009

Jeszcze przed godziną zero- start myśli o implantach

Rok 2009, wakacje szybko zbliżają się ku końcowi (niestety wszystko co dobre szybko mija :) i po kilkutygodniowej przerwie myśli znów wracają do implantów. W trakcie wakacji, na letnich turnusach dla dzieci niesłyszących „Dźwięki marzeń”, w których uczestniczyłem jako wykładowca zostałem zbombardowany tyloma pozytywami o implantach. Otrzymywałem coraz więcej informacji od logopedów iż niemal żaden implantowany nie żałował swojej decyzji pomimo niewątpliwie trudnej i żmudnej rehabilitacji słuchu. Również wielu rodziców zgadzało się z pozytywnymi efektami prac z implantem (oczywiście także przy ogromnym zaangażowaniu w rehabilitację słuchu i mowy) a ilość zaimplantowanych dzieci na turnusach przyprawiała o zawrót głowy. Dodatkowo już znacznie wcześniej stopniowo do mnie docierało, iż bariery komunikacyjne wraz z upływem czasu będą coraz trudniejsze do pokonania. Zbyt dużo słów mi uciekało w nicość, zbyt często nie byłem w stanie dołączyć się do radosnych pogawędek nawet w gronie najbliższych przyjaciół. Do tej pory całą nadzieję pokładałem w galopującej technologi i odstraszała mnie nieodwracalność decyzji… do tej pory. Pomimo tylu pozytywów wciąż bardzo ostrożnie podchodziłem do tej tematyki i starałem się jak najbardziej neutralnie wypowiadać się o implantach, kładąc nacisk na znaczenie intensywnej i efektywnej rehabilitacji w kształtowaniu słuchu i mowy. Zdawałem sobie sprawę, że linia rozgraniczającą kwalifikację do aparatu słuchowego i implantu jest bardzo cienka (wręcz kontrowersyjna) i wymaga indywidualnej i bardzo dogłębnej analizy każdego przypadku (rodzajów ubytków słuchu jest tyle ile możliwych krzywych na audiogramie...czyli, matematycznie ujmując, nieskończenie wiele). Niemniej jednak zacząłem zagłębiać się w tajniki tej technologii głównie drogą internetową (bezcennym źródłem informacji o implantach okazały się blogi m.in. takie jak na http://ci.hell.pl) jak i poprzez dyskusje z samymi doświadczonymi zaimplantowanymi (chyba to oni są w stanie dostarczyć najpełniejszych i najbardziej wiarygodnych informacji że względu na doświadczenia na "żywym organizmie"- nikt przecież nie wie lepiej niż same osoby zaimplantowane :). Postanowiłem również skonsultować się w odpowiednich klinikach pod kątem kwalifikacji do implantowania bo nie znoszę podejmować nieprzemyślanych decyzji a wiedza nie boli ;) Jestem najbardziej wdzięczny pani logopedce Elżbiecie ze Szczyrkowego turnusu, która tak fantastycznie wprowadziła mnie w świat zaimplantowanych i zainspirowała mnie do poważnych przemyśleń :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz