środa, 5 maja 2010

Trzecia wizyta w Kajetanach- czas na kolejny akustyczny audyt

Już chyba niemal wszystkie pociągowe dźwięki są mi już bliskie, więc w zasadzie nie ma większych niespodzianek. Nawet włosy przestały stawać dęba od pisków hamowanych kół na dworcach. I wreszcie po żmudnych przesiadkach i sporych opóźnieniach pociągowych docieram do celu. Przygodę zaczynam od spotkania z logopedkami w celu omówienia szczegółów konsultacji rehabilitacyjnych. Otrzymuję w tym czasie wstępny rozpisek spotkań z logopedami (co miesiąc) i zespołem im plantowym (co kilka miesięcy). I czym prędzej biegnę do działu implantowego na kolejny audyt postępów słuchowych. Na początek szturmujemy uszy testem na zrozumiałość wybranych głosek i w zasadzie trafiłem na 2 słówka- w tym jedno bardziej poprzez odgadnięcie niż pełne zrozumienie. Natomiast całkowitym zaskoczeniem było niemal pełne zrozumienie słowa „zgryz”. I tak na papierku wyszło 10 % zrozumiałości (de facto 5 % z jednym słówkiem). Chyba to nieźle jak na początek. W każdym razie jeszcze nie czas na złożenie broni. Przechodzimy do kolejnego ćwiczenia polegającego na osłuchaniu różnych słów (mikołaj, nożyczki, dziewczynka, zjeżdżalnia itp.) i wskazanie odpowiedzi na obrazkach. Tutaj również było bardziej kwestia domysłów na podstawie konstrukcji słów a nie słów jako całości (np. przy mikołaj to wyraźnie się słyszało „łaj” i to stanowiło podpowiedź). Testowało się słuch w ten sposób zarówno w samym aparacie słuchowym (nazwijmy je HA od „Hearing Aid”) jak i wraz z implantem (nazwijmy je CI od „Cochlear Implant” z tym że tutaj zawsze będę się odnosił to wariantu aparat słuchowy + implant bo nigdy nie noszę samego implantu, chyba że wyraźnie wskażę inną sytuację). Następnie puszczało się taką samą serię przy dodatkowym szumie w tle. Jak się okazało miałem nieco lepsze wyniki w wariancie CI w spokojnych warunkach ale już w szumie było znacznie gorzej niż w HA. Możliwie, iż CI jeszcze nie potrafi jeszcze się uporać z dodatkowym tłem akustycznym. Mam również wrażenie, iż funkcje wspomagające w CI są znacznie uboższe niż w HA. Między innymi w moim HA (jak i pewnie w większości nowych HA) mam tzw. „peak cut” czyli obcinanie bardzo głośnych dźwięków jak wycie karetki czy głośne wystrzały. A z kolei CI niemal bezpośrednio uderza nieprzefiltrowanymi głoskami w mózg. Nie jest może to komfortowe i czasem aż muszę zakrywać uszy przy decybelowych atakach, ale jak dla mnie to chyba dobrze, że zapoznaję się z całym akustycznym wachlarzem. I wreszcie przechodzimy do badań psychoakustycznych na samym tylko implancie. Puszczane są odpowiednie dźwięki o różnej częstotliwości i głośności. Badania wykazały gorsze słyszenie na niskich tonach (przy 500 Hz) niż w samym HA. Część aparatowa hybrydy została przecież ponoć wzmocniona na maksimum- myślę- konieczne trzeba o tym przedyskutować z inżynierem. Natomiast ogromnym zaskoczeniem jest fakt, iż słyszałem w implancie dźwięki od 1500 Hz aż do najwyższych częstotliwości. Jednym słowem, chyba w CI słyszę po prostu wszystko! :)

No i teraz czas na wejście do pokoju nr D14...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz