czwartek, 27 maja 2010

„Hybrydy” początek miesiąca trzeciego (marzec 2010)

Z początkiem miesiąca biorę się za ćwiczenia z audiobookami. Zalecają na początek dobierać do ćwiczeń w miarę nieskomplikowane teksty. Udaje mi się natrafić na całkiem fajne kilkunastominutowe/ dwudziestokilkustronicowe bajki Disney’a z kolekcji „Dziecko” (niestety nakład jest prawdopodobnie wyczerpany, ale podobne można znaleźć na www.gazeta.pl/kolekcja ). Okazały się być po prostu strzałem w dziesiątkę gdyż oprócz spokojnej i wyraźnej mowy autorów głos jest nagrywany słowo w słowo (niektóre audiobooki nieco modyfikują treść książki w celu zabarwienia treści głosowej), nie są generalnie zakłócane dodatkowymi dźwiękami otoczenia, a co najważniejsze: przy zakończeniu czytania każdej strony emitowany jest specjalny dźwięk informujący, iż należy na ten moment przewrócić stronę. Jest to na tyle przydatne, że w przypadku „zgubienia” tekstu podczas osłuchiwania nie trzeba wracać do początku książki. Wystarczy po nieudanych próbach „złapania” tekstu poczekać, aż autor przeczyta całą stronę i usłyszeć odpowiedni sygnał. Bajek jest 25 więc na pewno nie będę się nudził.
I następuje kolejna comiesięczna wycieczka do Kajetan. Już wcześniej zwracałem uwagę przez e-mail’a na awarię trybu „T” w implancie. W związku z tym zostaję ponownie zaproszony do Działu Implantowego. Inżynierowie długo pastwią się nad Med-el’em ale problem wydaje się być nie do rozwiązania. W sumie to nie umieją znaleźć logicznego powodu „awarii” trybu „T”. Generalnie uzasadniają tym, iż Duet jest stosunkowo nowym dzieckiem, a mało kto do tej pory korzystał z dodatkowych funkcji implantu więc producent pewnie nie zdaje sobie sprawy z prawdopodobnie fabrycznej wady trybu „T” (użyczyli mi zastępczy implant, który także wykazywał tę samą wadę). Inżynierowie obiecują omówić ten problem przy następnym spotkaniu z przedstawicielem Med-el’a. W zamian oferują mi kabelek, za pomocą którego można podłączyć implant bezpośrednio do odtwarzacza audio. Niestety nie ma możliwości całkowitego wyciszenia mikrofonu implantu w taki sposób, żeby można byłoby słuchać tylko poprzez kabel- a przecież o to właśnie chodziło, żeby można było czasem poćwiczyć słuch czy posłuchać muzyki tylko z odtwarzacza audio bez akustycznych zakłóceń z otoczenia. W dzisiejszych czasach odnalezienie akustycznych oaz chyba graniczy się z cudem, dlatego jest to takie istotne. Zwracam również uwagę na brak stabilnej styczności części akustycznej z procesorem- ten taki rożek, w którym znajduje się również aparatura akustyczna. Część akustyczna jest przypinana czymś w rodzaju dość luźnego wtyczka do gniazdka znajdującego się w procesorze bez żadnych zabezpieczeń odpięcia. Powoduje to, iż przy ściąganiu czapki, czy swetra część ta się nieco zsuwa, traci styczność z procesorem i przestaje funkcjonować do momentu ponownego dopięcia do procesora. Propozycje ze strony inżynierów przyklejenia tego taśmą nie wydaje mi się być rozsądnym rozwiązaniem. Chyba nie mam innego wyboru jak ciągle monitorować poprawność działania procka. Jakby było jeszcze tego mało, nic nie udaje się wskórać w sprawie uzupełnienia brakujących podstawowych akcesoriów do procka gdyż ponoć skład akcesoriów został ustalony w drodze zawartego kontraktu pomiędzy MCSM i Med-el’em i raczej nie da się tego ruszyć. Będę musiał z własnej kieszeni dokupić niezbędne akcesoria. Na szczęście, jak wspomniałem, najważniejsza część procka, czyli dostarczanie jak najlepszych wrażeń dźwiękowych, wydaje się być OK.

I czas na krótką konsultację rehabilitacyjną. Na pytanie odnośnie słyszenia mowy opowiadam o zagłuszaniu niemal całości słów mowy piorunującymi uderzeniami wysokich tonów. To tak, jakby nad uszami mi wisiały wielkie cymbały i przy każdym usłyszanym wysokim tonie następowały uderzające metaliczne dźwięki nadając dodatkowo przeciągające się echo zakłócające dalszą część mowy. Możecie spróbować dokonać pewnego eksperymentu: przekopiować dowolny tekst (koniecznie taki, który jeszcze nie został przez was przeczytany albo nie znacie jego kontekstu) do edytora (np. Word’a) i zamienić wszystkie wysokie głoski -s,ś,c,ć,sz,cz,z,ż,ź, dz, dż, dź- na samogłoskę „i” (w Word’zie można to dokonać poprzez skrót „Ctrl-H”) i spróbować przeczytać ten tekst ze zrozumieniem. A jeszcze lepiej- spróbujcie przesłuchać taki przekształcony tekst dowolnym programem do czytania tekstu na głos przez komputer (tzw. lektorem).

I następuje kolejna comiesięczna wycieczka do Kajetan. Już wcześniej zwracałem uwagę przez e-mail’a na awarię trybu „T” w implancie. W związku z tym zostaję ponownie zaproszony do Działu Implantowego. Inżynierowie długo pastwią się nad Med-el’em ale problem wydaje się być nie do rozwiązania. W sumie to nie umieją znaleźć logicznego powodu „awarii” trybu „T”. Generalnie uzasadniają tym, iż Duet jest stosunkowo nowym dzieckiem, a mało kto do tej pory korzystał z dodatkowych funkcji implantu więc producent pewnie nie zdaje sobie sprawy z prawdopodobnie fabrycznej wady trybu „T” (użyczyli mi zastępczy implant, który także wykazywał tę samą wadę). Inżynierowie obiecują omówić ten problem przy następnym spotkaniu z przedstawicielem Med-el’a. W zamian oferują mi kabelek, za pomocą którego można podłączyć implant bezpośrednio do odtwarzacza audio. Niestety nie ma możliwości całkowitego wyciszenia mikrofonu implantu w taki sposób, żeby można byłoby słuchać tylko poprzez kabel- a przecież o to właśnie chodziło, żeby można było czasem poćwiczyć słuch czy posłuchać muzyki tylko z odtwarzacza audio bez akustycznych zakłóceń z otoczenia. W dzisiejszych czasach odnalezienie akustycznych oaz chyba graniczy się z cudem, dlatego jest to takie istotne. Zwracam również uwagę na brak stabilnej styczności części akustycznej z procesorem- ten taki rożek, w którym znajduje się również aparatura akustyczna. Część akustyczna jest przypinana czymś w rodzaju dość luźnego wtyczka do gniazdka znajdującego się w procesorze bez żadnych zabezpieczeń odpięcia. Powoduje to, iż przy ściąganiu czapki, czy swetra część ta się nieco zsuwa, traci styczność z procesorem i przestaje funkcjonować do momentu ponownego dopięcia do procesora. Propozycje ze strony inżynierów przyklejenia tego taśmą nie wydaje mi się być rozsądnym rozwiązaniem. Chyba nie mam innego wyboru jak ciągle monitorować poprawność działania procka. Jakby było jeszcze tego mało, nic nie udaje się wskórać w sprawie uzupełnienia brakujących podstawowych akcesoriów do procka gdyż ponoć skład akcesoriów został ustalony w drodze zawartego kontraktu pomiędzy MCSM i Med-el’em i raczej nie da się tego ruszyć. Będę musiał z własnej kieszeni dokupić niezbędne akcesoria. Na szczęście, jak wspomniałem, najważniejsza część procka, czyli dostarczanie jak najlepszych wrażeń dźwiękowych, wydaje się być OK.

I czas na krótką konsultację rehabilitacyjną. Na pytanie odnośnie słyszenia mowy opowiadam o zagłuszaniu niemal całości słów mowy piorunującymi uderzeniami wysokich tonów. To tak, jakby nad uszami mi wisiały wielkie cymbały i przy każdym usłyszanym wysokim tonie następowały uderzające metaliczne dźwięki nadając dodatkowo przeciągające się echo zakłócające dalszą część mowy. Możecie spróbować dokonać pewnego eksperymentu: przekopiować dowolny tekst (koniecznie taki, który jeszcze nie został przez was przeczytany albo nie znacie jego kontekstu) do edytora (np. Word’a) i zamienić wszystkie wysokie głoski -s,ś,c,ć,sz,cz,z,ż,ź, dz, dż, dź- na samogłoskę „i” (w Word’zie można to dokonać poprzez skrót „Ctrl-H”) i spróbować przeczytać ten tekst ze zrozumieniem. A jeszcze lepiej- spróbujcie przesłuchać taki przekształcony tekst dowolnym programem do czytania tekstu na głos przez komputer (tzw. lektorem) :)

środa, 26 maja 2010

Offtopic: Język a emocje


Kadr z drugiego odcinka "Zobaczyć Ciszę" zródło: http://www.zobaczyc-cisze.pl/

Chyba jest dosyć oczywiste jak ważna jest rola mimiki i języka ciała w wyrażaniu swoich emocji. Mimo tego nie przypuszczałem, że można tak fantastycznie wyrazić swoje emocje językiem migowym. Drugi odcinek serialu dla niesłyszących „Zobaczyć Ciszę” (http://www.zobaczyc-cisze.pl/ ) pokazuje świetny przykład różnicy między „sztucznym” a „naturalnym” językiem migowym. Niezwykle ciekawym doświadczeniem dla „słuchacza” („wzrokowca”?) musi być także chór języka migowego. Niestety tylko o nim „słyszałem” i widziałem na zdjęciach- nie miałem okazji mieć z tym bezpośredniej styczności :( W trzecim odcinku serialu „Zobaczyć Ciszę” jest dyskusja między główną niesłyszącą bohaterką a jej rodzicami na temat implantu słuchowego. Przy dyskusji tej główna bohaterka uznaje jednak język migowy za wystarczający. Ach, jak dobrze znam te uczucie… Również do niedawna byłem w przekonaniu, iż aparaty słuchowe mi wystarczają i ani myślałem o implantach, pomimo iż wciąż borykałem się z różnymi barierami komunikacyjnymi. Cóż, ale w co do decyzji implantowej wszystko tak naprawdę zależy od wielu czynników i okoliczności (innym słowem: „wszystko zależy od wszystkiego” :). Niemniej jednak jestem ogromnie ciekawie jak dalej się potoczą losy głównej bohaterki zwłaszcza, iż zaprzyjaźnia się ona z osobą słyszącą. Niestety z braku funduszy seriale zostały wstrzymane po pięciu odcinkach :(

poniedziałek, 17 maja 2010

„Hybrydy” miesiąc drugi (luty 2010)

I krótko po powrocie z Kajetan znów nurkuję w sieć internetową wyłowić wszelkie nowości o aparatach słuchowych. Oprócz o standardowych parametrach technicznych czytam różne opinie o Naida’ch na forach internetowych. Po przeczesaniu stron internetowych różnych producentów decyduję się na ponownie spróbowanie Naidy V i ewentualnie dodatowo wersji IX. Pamiętam jeszcze z testowania przed operacją, iż Naida, oprócz komfortowego słyszenia, zapewnia świetną kontrolę sprzężenia zwrotnego praktycznie nie dopuszczając do piszczenia. Jest to, moim zdaniem, ogromny komfort psychiczny w miejscach publicznych, zwłaszcza dla osób z głębokim ubytkiem słuchu, u których zrobienie superszczelnej wkładki graniczy się niemal z cudem. Moja „hybryda” nie zapewnia tak dużego wzmocnienia, więc problem taki tutaj raczej nie występuje. Aktualnie Widex niestety nie zapewnia takiego komfortu doprowadzając czasem do konsternacji współprawników („co tu tak piszczy? może to mój termos nie dokręcony jest???”) gdyż sprzężenie te, pomimo że jest głośne dla słyszących, nie jest generalnie słyszalne przez użytkowników aparatów słuchowych. Natomiast w Naidzie nawet jak już dochodzi do silniejszego sprzężenia (naprawdę w skrajnych przypadkach np. przy położeniu głowy na poduszce uchem w dół) to sprzężenie te praktycznie jest słyszalne tylko u mnie i to w postaci takiego miękkiego buczenia zamiast ostrego gwizdu. No to czym prędzej SMSuję do protetyka i dowiaduję się, że na wersje testowe trzeba niestety poczekać parę tygodniu. Cóż, nie pozostało mi jak cierpliwie czekać.

Niestety, ni stąd, nie zowąd, wkładka po stronie CI zaczyna dawać mocno we znaki. Wkładka zaczyna mocno uwierać. Postanawiam jednak przeczekać trochę mając nadzieję, że może ucho jeszcze się przyzwyczai. Ból ucha sprawia, że jestem znacznie bardziej wrażliwy na wszelkie dźwięki z implantu. Dźwięki te czasem są tak natarczywe, że od czasu do czasu muszę odciąć się od świata akustycznego np. kiedy muszę się skupić w pracy. Do tego, po krótkim czasie, nagle dołącza się silny ból zęba. Na szczęście udaje mi się szybko załatwić dentystę. Po chwili siedzenia w poczekalni jestem po prostu zmuszony wyłączyć implant gdyż aż mi zęby dzwonią od ostrego, niczym lodowa brzytwa, dźwięku borowania z salki obok…. Koniecznie należy robić generalny przegląd m.in. zębów przed zabiegiem wszczepienia implantu, bo w pierwszych miesiącach po operacji zwykle następuje na tyle silna nadwrażliwość na nowe cybernetyczne dźwięki, że dodatkowe bodźce mogą spowodować, że stają się one po prostu nieznośne. Co za tym idzie, przejście przez pierwszy etap dostosowania się do nowych warunków akustycznych może stać znacznie trudniejsze. Odbieranie dźwięków przez HA, przynajmniej w moim przypadku, następuje raczej neutralnie w każdych warunkach.

Jak mawiał Michael Chorost w swojej książce “My hearing is no longer limited by the physical circumstances of my body. While my friends’ ears will inevitably decline with age, mine will only get better” (“Mój słuch nie podlega już fizycznym ograniczeniom ciała. Podczas gdy moi przyjaciele będą nieuchronnie tracić słuch z wiekiem, mój może się tylko poprawiać” tłum. cyborg na ci.hell.pl). Choć sporo jest w tym racji, nie do końca bym się zgodził z takim stwierdzeniem. Owszem, można się zgodzić z tym, iż prawdopodobnie nie będzie mi się tak drastycznie pogarszać słyszenie na starość. Niemniej jednak implant, wbrew pozorom, przybliża w pewnym stopniu do psychicznych aspektów słyszących. A mianowicie, przynajmniej w moim przypadku, jakość cybernetycznego słuchu jest dosyć silnie uzależniona od ogólnego nastroju. Wszelkie bóle, choroby, uczucia zmęczenia, zdenerwowania etc. powodują znaczne podkręcenie wrażliwości na dźwięki- przez co nierzadko stają się one po prostu nieznośne. I vice versa: spokój, cisza przez dłuższy czas etc. często powoduje uśpienie czujności na dźwięki. Mogą się także zdarzyć sytuacje, że „ucho” niespodziewanie zmienia swoją czułość na implant niezależnie od okoliczności.

Mija już drugi miesiąc od podłączenia procka i w dalszym ciągu muszę robić głębsze wdechy przed porannymi włączeniami implantu. Szkoda, że nie ma opcji stopniowego wzmacniania natężenia np. w ciągu kilkunastu sekund (przestawianie pilotem nie wchodzi w grę gdyż już od dawna leży zakurzony w szufladzie). A tak to jest takie krótkotrwałe silne uderzenie w szare komórki niczym uderzenie młotem w gong. Jeszcze nie wyczerpałem wszystkich zasobów cierpliwości więc myślę, że trochę jeszcze wytrzymam.

Uciekając od miejskiego zgiełku wybieram się pewnego weekendu na wieś z cała rodziną. Ile tutaj ciekawych dźwięków, że heca! Kukanie kur, pianie kogutów, kwakanie kaczek, kwilenie prosiaczków- mój zachwyt okazuje się być niemal na równi od nieziemskiego zachwytu Filipka po raz pierwszy odwiedzającego oborę.

Z braku wolnej chwili staram się jak najwięcej trenować słuch w samochodzie w drodze do przedszkola i pracy. Ponieważ siedzę w finansach postanawiam zacząć od ćwiczeń rozpoznawania cyfr. Jak dowiedziałem się później od logopedek, cyfry są także całkiem dobrym materiałem na początkowe treningi ze względu na licznie występujące wysokie głoski ale i także specyficzną strukturę cyfr (typu: -naście, -dziesiąt etc.). Na szczęście udało mi się szybko zarazić Filipka pasją do cyferek i zamiast nudzić się w foteliku samochodowym chętnie powtarzał podstawowe cyfry.

Nowe dźwięki w pracy: piszczenie markera przesuwanego po kartce, świst wypływających wściekłych bąbelek po świeżo nalanej gazowanej wody do szklanki. W dalszym ciągu jednak jest trudniej w komunikacji- wysokie tony wciąż jakoby zagłuszają cały kontekst rozmowy i trudniej mi go wyłapać. Na szczęście zaczynam powolutku więcej słyszeć niż czuć- to już światełko w długim implantowym tunelu. Wrażenia większości dźwięków także się nieco uspakają. Od czasu do czasu dla ciekawości słucham samym aparatem słuchowym i zauważyłem, że nieco więcej odbieram dźwięki na samym CA niż przed operacją. Pewnie to wynika z nabytej wrażliwości do słuchania podczas noszenia CI- całkiem interesujące.

Kombinacja gorącego sezonu w pracy i przyzwyczajania się do nowych dźwięków wykańcza mnie totalnie. W celu szybkiego podładowania baterii wyrywam się na jednodniowe białe szaleństwo w Beskidy. Wcześniej, rzecz jasna, czym prędzej zabezpieczam wewnętrzną część implantu kaskiem (raczej nie wchodziło w grę trzymanie implantu zewnętrznego pod kaskiem). Mam również wyczulenie z rozglądaniem się przed każdym narciarskim skrętem. Dzięki temu udaje mi się przeżyć narty bez szwanku pomimo znajdujących się na stokach niezliczonej ilości narciarskich kamikadze czy polskich „herminatorów”. Szkoda tylko, że nie mogłem usłyszeć chrupotu śniegu wydobywającego się spod nart i śpiewu górskich podmuchów znad sosen.

piątek, 7 maja 2010

Trzecia wizyta w Kajetanach- dostrajanie

Na krótkie pytanie inżyniera „co słychać?” już nie mam tak barwnych opowieści jak przy pierwszym dostrajaniu. Owszem, wiele nowych dźwięków zostało odkrytych, ale de facto wciąż jestem na etapie czystego przyzwyczajania się do nowych warunków akustycznych a dwa tygodnie od ostatniego dostrajania to wciąż mało na bliższe zaprzyjaźnienie się z nowym przewodnikiem dźwiękowym. Jeszcze trzeba będzie zjeść niejedną beczkę soli aby mózg przyjął implanciak jako swój organ. Inżynier chyba zadowolony z wyników badań psychoakustycznych postanawia praktycznie nic nie zmieniać w ustawieniach i jedynie lekko przygłośnić. Na dodatek już nie mam żadnych kolejnych programów do zmiany. Nagle dopada mnie dziwne uczucie braku oczekiwania na nowe wyzwania. Dotychczas tak bardzo zżerała mnie ciekawość wrażeń przy przestawianiu na kolejne program a tu nagle taka pustka- żadnych kolejnych programów. Rozczarowanie nieco ustępuje po wyjaśnieniach inżyniera, że ustawienia wyglądają na optymalne i niewiele jest już pola do poprawy. Najwyraźniej „brutalny” tryb dostosowywania się do nowych programów przyczyniło się do osiągnięcia odpowiednich ustawień w tak krótkim czasie. W sumie to dosyć logicznie- myślę- teraz po prostu należy zacząć próbować koncentrować się na słuchaniu zamiast przyzwyczajaniu. Można by to porównać do sytuacji wyjścia z ciemnej jak smoła jaskini, w której się przebywało całe życie, wprost na słoneczny horyzont. Tuż po wyjściu z jaskini z całkowitego oślepienia słońcem oczom ukazuje się obraz, który powoli nabiera barw i kształtów (przyzwyczajenie). Dopiero potem staramy się dostrzec to, co widzimy (słuchanie). A więc przyjmuję posłusznie nową strategię. Wspominam jednak o gorszych odbiorach niskich częstotliwości jakie wyszły na badaniach psychoakustycznych. Okazuje się, że nic więcej się nie da wycisnąć od części aparatowej hybrydy. Niemniej jednak inżynier tłumaczy, że w tym przypadku nad niskimi tonami pracuje HA na drugim nieoperowanym uchu. Przyjął się bowiem pogląd, iż w odbieraniu niskich tonów lepiej sobie radzi HA na nieoperowanym uchu. Natomiast na operowanym uchu część implantowa de facto pracuje nad całym pasmem częstotliwości, z tym że o różnej mocy dla poszczególnych pasm częstotliwości. Impulsy w niskich częstotliwościach są nadawane przy znacznie mniejszych mocach niż przy tych wysokich by jedynie wspomóc przy odbieraniu tych tonów. Przyjęcie wariantu nadawania impulsów na całe pasmo częstotliwości umożliwia mi wszczepiony, w zasadzie na moje życzenie, dłuższy implant. Gdyby została wszczepiona krótsza wersja, prawdopodobnie niskie częstotliwości byłyby poza zasięgiem implantu. Trochę to wszystko zakręcone i potrzebuję więcej czasu do namysłu, więc na razie odkładam dalsze pytania do inżyniera na następne dostrajanie. Nie powstrzymałem się jednak od jednego dosyć istotnego pytania: czy to w takim razie wyklucza możliwość wszczepienia drugiego implantu. Odpowiedź była raczej twierdząca. A więc wygląda na to, że mam „hybrydę” ale nie na jedno ucho tylko raczej na oba…

Z totalnym mętlikiem w głowie klapię na fotel pociągowy i nagle zabłysła mi pewna myśl. Skoro implant w zasadzie będzie mi dostarczał „tylko” wysokie tony i raczej nie będzie implantowane drugie ucho to należałoby jak najlepiej zadbać o odbiór pozostałych częstotliwości poprzez drugie nieimplantowane ucho A więc myśli powracają do testów Phonak’ów Naida przeprowadzanych jeszcze przed operacji. Jakie to wszystko zakręcone- wzdycham- i ociężała od skrajnego zmęczenia głowa opada na zagłówek fotela...

środa, 5 maja 2010

Trzecia wizyta w Kajetanach- czas na kolejny akustyczny audyt

Już chyba niemal wszystkie pociągowe dźwięki są mi już bliskie, więc w zasadzie nie ma większych niespodzianek. Nawet włosy przestały stawać dęba od pisków hamowanych kół na dworcach. I wreszcie po żmudnych przesiadkach i sporych opóźnieniach pociągowych docieram do celu. Przygodę zaczynam od spotkania z logopedkami w celu omówienia szczegółów konsultacji rehabilitacyjnych. Otrzymuję w tym czasie wstępny rozpisek spotkań z logopedami (co miesiąc) i zespołem im plantowym (co kilka miesięcy). I czym prędzej biegnę do działu implantowego na kolejny audyt postępów słuchowych. Na początek szturmujemy uszy testem na zrozumiałość wybranych głosek i w zasadzie trafiłem na 2 słówka- w tym jedno bardziej poprzez odgadnięcie niż pełne zrozumienie. Natomiast całkowitym zaskoczeniem było niemal pełne zrozumienie słowa „zgryz”. I tak na papierku wyszło 10 % zrozumiałości (de facto 5 % z jednym słówkiem). Chyba to nieźle jak na początek. W każdym razie jeszcze nie czas na złożenie broni. Przechodzimy do kolejnego ćwiczenia polegającego na osłuchaniu różnych słów (mikołaj, nożyczki, dziewczynka, zjeżdżalnia itp.) i wskazanie odpowiedzi na obrazkach. Tutaj również było bardziej kwestia domysłów na podstawie konstrukcji słów a nie słów jako całości (np. przy mikołaj to wyraźnie się słyszało „łaj” i to stanowiło podpowiedź). Testowało się słuch w ten sposób zarówno w samym aparacie słuchowym (nazwijmy je HA od „Hearing Aid”) jak i wraz z implantem (nazwijmy je CI od „Cochlear Implant” z tym że tutaj zawsze będę się odnosił to wariantu aparat słuchowy + implant bo nigdy nie noszę samego implantu, chyba że wyraźnie wskażę inną sytuację). Następnie puszczało się taką samą serię przy dodatkowym szumie w tle. Jak się okazało miałem nieco lepsze wyniki w wariancie CI w spokojnych warunkach ale już w szumie było znacznie gorzej niż w HA. Możliwie, iż CI jeszcze nie potrafi jeszcze się uporać z dodatkowym tłem akustycznym. Mam również wrażenie, iż funkcje wspomagające w CI są znacznie uboższe niż w HA. Między innymi w moim HA (jak i pewnie w większości nowych HA) mam tzw. „peak cut” czyli obcinanie bardzo głośnych dźwięków jak wycie karetki czy głośne wystrzały. A z kolei CI niemal bezpośrednio uderza nieprzefiltrowanymi głoskami w mózg. Nie jest może to komfortowe i czasem aż muszę zakrywać uszy przy decybelowych atakach, ale jak dla mnie to chyba dobrze, że zapoznaję się z całym akustycznym wachlarzem. I wreszcie przechodzimy do badań psychoakustycznych na samym tylko implancie. Puszczane są odpowiednie dźwięki o różnej częstotliwości i głośności. Badania wykazały gorsze słyszenie na niskich tonach (przy 500 Hz) niż w samym HA. Część aparatowa hybrydy została przecież ponoć wzmocniona na maksimum- myślę- konieczne trzeba o tym przedyskutować z inżynierem. Natomiast ogromnym zaskoczeniem jest fakt, iż słyszałem w implancie dźwięki od 1500 Hz aż do najwyższych częstotliwości. Jednym słowem, chyba w CI słyszę po prostu wszystko! :)

No i teraz czas na wejście do pokoju nr D14...