wtorek, 19 stycznia 2010

Day 1- Wyjście na świat...

W zasadzie to spodziewałem się właśnie takich wrażeń i ostrożnie nie oczekiwałem zbyt wielu niespodzianek przy podłączeniu (dzięki nieocenionemu blogowi na ci.hell.pl- dzięki ci wielkie cyborg’u :) Inżynier również uprzedza o różnych efektach implantowaniu- tak jak cyborgowi opowiada mi o kłuciu w głowie u 18 latki zanim po pół roku pojawiły się pierwsze wrażenia słuchowe. Na „do widzenia” inżynier instaluje mi 4 programy do mojej hybrydy z coraz mocniejszymi impulsami (do zmiany co tydzień)- zaczynając od słabych (oceniając z dzisiejszego punktu widzenia- wręcz symbolicznych :) impulsów. Zauważam również, iż ustawienia na aparat słuchowy również są ostrożnie ustawione (widać ustawienia gdyż, w przeciwieństwie do części implantowej, ustawia się je ręcznie małą śrubką regulując odpowiednio pokrętła jak w starszych modelach aparatów słuchowych- patrz zdjęcie poniżej- zielona i niebieska kropka widoczna za klapką to jedne z 4 pokręteł) - przez co niemal żadne dźwięki nie „wchodzą” przez wkładkę. Na razie wydaje się to być dla mnie akceptowalne gdyż mogę się maksymalnie skoncentrować na cybernetycznych dźwiękach.



I tak z uruchomioną machiną cybernetyczną wychodzę na korytarz… od razu uderza „pogłosowy” harmider „korytarzowej” atmosfery (głównie za sprawką zaciekawionych wszystkim dzieciaków :) – „pogłosowy” gdyż te wszystkie głośne wysokie głosy są ledwo namacalne w postaci mętlika w głowie. Przychodzi czas na kolejny miniwykład nt. obsługi technicznej implantu zewnętrznego. Tym razem jestem tylko z osobami z Opus’ami 2. Ponieważ w czasie przerw zdążyłem już dokładnie przeczytać cała instrukcję obsługi (co zalecali na pierwszym wykładzie)- już mi się nieco nudziło bo wykład był w zasadzie w większości czasu powtórzeniem instrukcji (przydały się za to informacje o ubezpieczeniu implantu i zachowaniu w ekstremalnych warunkach- bramki lotnicze, sport etc.). „Bawiłem” się więc słuchaniem i starałem się maksymalnie wyciągnąć coś z hybrydy. Sam wykład niewiele dał wrażeń słuchowych więc narasta we mnie trochę obaw czy cewka jest dobrze wprowadzona (zdarzają się ponoć rzadkie przypadki, iż cewka się trochę „zsuwa” i nadawane impulsy są gorzej odbierane przez nerwy). Po wykładzie przy chowaniu materiałów do plecaka nagle niczym chmara elektrycznych kuleczek coś uderza do głowy… a to szelest papieru taki ostry. Tak samo brzęk gumki okalającej teczkę na papiery niemal wytraca mnie z równowagi… to chyba dobry znak :)

1 komentarz:

  1. Drogi Paolo, miałam to samo, kiedy po podłączeniu wyszłam na korytarz słysząc cały "harmider" dzieci na korytarzu i kręciło mi się w głowie. Bardzo się cieszę twoich pierwszych wrażeń, ale koniecznie opisz mi twoje wrażenia, kiedy będziesz w kuchni, a żona będzie gotowała czy ty w wolnej chwili. Ciekawa jestem co ty odczujesz?

    Pozdrawiam ciepło
    Andel

    OdpowiedzUsuń